|
ZIELONA SZKOŁA
2008
DZIEŃ I
Jest poniedziałek 6:30 rano. Wyglądam przez okno. Zapowiada się piękny
i słoneczny dzień. To dziś właśnie rozpoczyna się wielka turystyczna
przygoda dla
uczniów naszej szkoły. Wędruję więc "pięta palce" na
miejsce zbiórki. A tam... rodzice, ostatnie pożegnania i... gdzie jest
pilot??? Jest! Wiec ruszamy. Przed nami pierwszy zabytek - nasz pałac
biskupów :). A za chwilkę Góra Kamieńsk (jest ona najwyższym sztucznym
wzniesieniem w centralnej Polsce - 212 m n.p.m.). Humory dopisują.
Biorę więc aparat i ruszam, parę osób przysnęło więc będzie fajnie hii,
hii, hiiiiii. Odkrywam zawleczkę i nagle... kto tu robi zdjęcia? Ja
czy Wy?
Przed nami Wieliczka – jedna z najstarszych na świecie kopalni soli
kamiennej, której początki sięgają średniowiecza. Podziemna Wieliczka
to blisko 300 km chodników i ok. 3000 komór. Schodzimy w dół po
schodach na głębokość 65m. Nad nami sól, skały i miasto. To robi
wrażenie. A potem cały czas w dół. Figury wykute w soli, strażnicy,
krasnoludy, królowa Kinga,
podziemne jeziorka, gra cieni i świateł.
Kto chce spróbować solanki? pyta się nasz przewodnik. No tak wszyscy. Tfuuu, tffu - to jest słone krzyczy Albert. Zwiedzaliśmy Wieliczkę z
zapartym tchem - warto. Na górę wydostajemy się windą. Dziewczyny
piszczą, chłopaki zresztą też. A potem już autokar i jedziemy do
Murzasichla.
Pokoje ważna sprawa. Kto, gdzie, z kim? 9:10 wszyscy w piżamkach....
Acha coś się święci myślę! to nienormalne! No i rzeczywiście o 12:40
zaczyna się ruch. Bez bucików, na paluszkach - zmiana pokojów. Muszę
wam przyznać, że byliście twardzi. Ostatni poszli spać o 3:20, a
pierwsi wstali przed piątą. A nauczyciele to wcale nie śpią czy co?
pyta się Adaś Werłos. Tttaaaa...
DZIEŃ II
Po takiej nocy to ja wam nie dam. Zrobię wam pobudeczkę!!!! Wstaję
przed 6 i wędruję po pokojach z nieodłącznym aparatem fotograficznym.
Śpią!$# Mam Was!#$%! O 8:00 śniadanko, a potem wyruszamy na zwiedzanie
Zakopanego. Rozpoczynamy przy pomniku Sabały - a właściwie
Jan Krzeptowskiego, polskiego muzykanta i gawędziarza
góralskiego, znakomitego myśliwego. Potem idziemy Krupówkami. (ul.
Krupówki liczy obecnie około 1100 m długości. Nazwę przejęła od
położonej w jej głównej części polany Krupówki, należącej do rodziny
Krupowskich lub Krupów. Wąska początkowo ścieżka łączyła zakopiańskie
NAWSIE przy ulicy Kościeliskiej z Kuźnicami biegnąc w dolnej części
wśród rozproszonych zabudowań, w środkowej przez łąki i bagna a w
górnej przez pierwotny las) Ulica tętni życiem. Pełno tu turystów i
różnych atrakcji - no i oczywiście sklepików. Idziemy pod
Willę
Koliba - pierwszy budynek w stylu zakopianskim w Zakopanem
zaprojektowany przez Stanisława Witkiewicza. Nazwa
koliba
to w gwarze góralskiej szałas pasterski. A
potem na cmentarz. Co ja
trupy będę oglądał?? pytają się chłopcy z 6kl. Ale cmentarz jest
naprawdę piękny. Granitowe lub rzeźbione w drewnie artystyczne groby
są wspaniale wkomponowane w dominującą zieleń roślin. Dosłownie daje
się wyczuć duszę tych wszystkich zasłużonych dla Zakopanego. Wśród
nich jest również Kornel Makuszyński
- twórca Koziołka Matołka.
A teraz... czas na zakupy. Łałłł ale poszłyyy... to Justyna, Sylwia i
Marysia sprintem ruszyły na podbój Krupówek. Spokojnie starczy dla
wszystkich... ;D. Ale fajne zakupy, ale fajne zakupy... - fajne
Stefan z Adasiem kupili "diabełki" i strzelają po całych Krupówkach,
reszta chłopaków hel do gadania, dziewczyny - ciuchy, a reszta
pamiątki. Ja wziąłem pistolet i góralską czapę - będzie na śluby...
ale o tym później. Teraz wjeżdżamy
na
Gubałówkę. Piękne widoki
i... tor saneczkowy!!!! Proszę Pana możemy???? Pewnie. Sam chętnie się
przejechałem - i to 2 razy!!! Idziemy Gubałówką na
Butorowy Wierch, a
stamtąd zjazd wyciągiem. Ja nie pojadę i już. To Małgosia - uparte
dziewczę (ma lęk wysokości). No problem - zejdziemy. I poszliśmy.
Gdzieś po 10 min skończył się szlak. Jak tu iść. O góral. Skoccie se
bez ten płotek i furtecką w dół - mówi. No to idziemy. W sumie fajna
przechadzka, a i widoki też piękne. Po obiadku zaskoczenie. Zrobimy
sobie prawdziwą górską wędrówkę. To idziemy. Ja zamykam tyły. Piękna
trasa, dobra pogoda, chce się żyć. No może niektórzy mają już dosyć...
Rusinowa Polana zaskakuje. Owieczki, bacówka, świeży oscypek. Po
odpoczynku idziemy dalej. Proszę Pana, ja wiem że idziemy w dół, ale
dlaczego schodzić jest gorzej? - pyta Justyna.
No dzisiaj będzie spokojna noc myślę... Akurat! Gra w butelkę, Hasta
Lavista Babe Igora, Hula Hula Kamili, oświadczyny Mateusza i Alberta,
no i... nieśmiertelni Adaś i Stefan, (oni chyba mają w plecakach same
części zapasowe :)) sprawiają, że wieczór trwa do 2:20.
DZIEŃ III
Środa wita nas chmurami. Ale to dziś właśnie jedziemy na
Słowację.
Dla niektórych to pierwszy raz za granicą. Granicę przekraczamy na
Łysej Polanie. To trochę tak jak u Pana na głowie! - daje o sobie znać
Konrad. Hi, hi... ma w sumie rację cwaniak
(pogadamy za kilka lat).
Jedziemy niesamowite wrażenie robią powalone drzewa. w 2004 roku
przeszedł tędy HURAGAN. Tysiące drzew zostało powalonych i tylko gdzie
niegdzie pozostały samotne, pojedyncze świerczki. (zdjęcie zza
szyby więc sorry za jakość). Przed nami
Jaskinia Bielańska. Deszcz!!!! - to mało powiedziane, krople
jak paznokieć u małego palca. Zakładamy płaszcze i czekamy pod
sklepem. Wejście jest dosyć ostre. A ludzi... Ale sama
jaskinia robi ogromne wrażenie. Wykupuję bilet na fotografowanie.
Teraz nikt mnie nie pogoni. Zdjęcia muszą być Tip-Top. Jaskinia
posiada bardzo bogatą szatę naciekową i różnorodność ukształtowania
wnętrz. Głębokość 160 m. Udostępnione partie liczą 1020 m długości. Temperatura roczna wynosi około 5°C. Wielopoziomowe
formy skalne i wapienne, ogromne jęzory, "organy", gigantyczne
stalaktyty i kolumny, a także liczne cieki wodne sprawiają, że
wrażenia są niezapomniane. Teraz jedziemy na Stary Smokowiec i
Tatrzańską Łomnicę zimowe kurorty Słowacji. A potem na Strbskie Pleso
czyli Szczyrbskie Jezioro.
Polodowcowe,
jest najbardziej znanym i najczęściej odwiedzanym tatrzańskim
jeziorem. Nazwa pochodzi z położenia w historycznej szczerbskiej
dolinie. Zrobiliśmy tu sobie prawdziwą sesję zdjęciową. A gdzie
chłopaki? Pytam. Chłopaki próbują teraz dogonić ślimaki - mówi
Ola. No i coś w tym jest. Jakoś ostatnio biedacy są ciągle na końcu.
Wyczerpani
do granic możliwości nasi 6-klasiści z mozołem próbują dotrzymać kroku
4 klasie, nie mówiąc o tych "szybko-śmigłych" ślimakach :))))).
Wracamy. To jak nazywa się miejscowość w której przekraczamy granicę?
Coś jakoś tak jak
Pan - mówi Leon - No to
jestem UGOTOWANY (chodziło o Łysą Polanę). Po kolacji ognisko, kiełbaski i piosenka: "Swobodnie
przy mnie bądź" - Tak pewnie się wprawiają przed ślubami. Ale za to
wieczorem... WIECZORKI panieńskie i kawalerskie. Zabawa trwa,
przyjęcia, muzyka. Najlepiej się bawią Te z 5. A potem lulu...
    
DZIEŃ IV
Dziś
idziemy do Doliny Kościeliskiej. Ale proszę Pana ile idziemy, a
daleko, a mnie się nie chce... Nie to prosta, łatwa dróżka, płasko jak
na patelni, żaden wysiłek, tylko jakieś 5h i jesteśmy z powrotem :)))
Dolina Kościeliska tworzy
długi i głęboki wąwóz skalny, ściany którego w trzech miejscach
zwanych bramami (Brama Kantaka, Brama Kraszewskiego i
Brama Raptawicka),
zbliżają się blisko do siebie. Wpływ na rzeźbę terenu wywarł tutaj
lodowiec, zalegający niegdyś aż do wylotu Doliny Smytniej. Efektem
działalności Potoku Kościeliskiego są skały o fantastycznych
kształtach, strome ściany i liczne jaskinie. Idziemy sobie "wolniutko"
wcale się nie spiesząc. Podziwiamy widoki, skały, roślinność i wody
potoku. Proszę Pana obiecał Pan! Ale co? No... na barana! OK
wskakujcie. Co ja sobie wymyśliłem!#@$
Po Dolinie Kościeliskiej jedziemy na skocznię, a potem na basen. Ale
fajnie... Trzy rury, jacuzzi, bicze wodne, leżanki, każdy ma tu coś
dla siebie. Szkoda, że tak krótko. Ale dziś
ŚLUBY. Panny młode -
wspaniale przystrojone, umalowane, druhny i drużbowie. I... mistrz
ceremonii :))) Każda para coś sobie obiecała, a to, że przygotuje
śniadanko, kupi lody, albo że pomaluje paznokcie u stóp. Był szampan
(dla dzieci), toasty i próby. Każda z was niech ogoli swego wybranka -
pianka do golenia, ostre jak brzytwy plastykowe nożyki i chłopaki są
ogoleni. A po ślubach wybory miss i mistera wycieczki. Liczne próby:
pokaż stopę, klatę (chłopaki) itp. konkursy.
Co jest 12:00 cisza, spokój, wszyscy śpią
i tylko Sylwia zakłada sobie maseczkę. Trzeba ładnie wyglądać mówi
:)))
DZIEŃ V
Chciałem zrobić pobudkę. Ale co tu gadać -
spali tylko chłopcy z 6kl. Wieczorem patrzyli dość długo na okna
sąsiedniego pensjonatu, gdzie pojawiły się nowe dziewczyny i teraz
odsypiają. Dziś wracamy. Ale wcześniej Kraków. Zwiedzamy Rynek Starego
Miasta, Sukiennice, Wawel i Groby Królewskie. Po co nam ta "histeria"
i żelastwo? pyta się Adam wchodząc na wierzę z dzwonem Zygmunta.
Kraków w 3 godziny to trochę mało, ale i tak było warto. Teraz już do
domu. Po drodze tylko kilka korków i ok 7:00 jesteśmy w Wolborzu. Czy
ta wycieczka wam się podobała? Czy było OK? Napiszcie swoje wrażenia
na SHUTBOXIE, lub przyślijcie mailem. Ja wypocząłem i świetnie się z
Wami bawiłem, za co wszystkim Wam DZIĘKUJĘ!!!
|
|