X SPOTKANIE GMIN - Wolbórz - Jabłonka
   

 

I znów jedziemy do Zubrzycy. Wyruszamy by wziąć udział w jubileuszowym dziesiątym już spotkaniu gmin partnerskich Wolbórz – Jabłonka. W autobusie silna reprezentacja uczniów gimnazjum oraz troszkę mniej liczna za to bardziej słyszalna nasza drużyna z podstawówek w Proszeniu, Komornik, Golesz i Wolborza. Za kółkiem kierowca klasy pierwszej pani Nawacka. I wcale sobie tu kpin nie robię ;-D, Wyruszamy raniutko, żegnając Wolbórz o 7:15, a trasa długa... oj długa! Dla rozruszania atmosfery pstrykam foty. Niestety w większości to sami znajomi, wszystkie moje chwyty z aparatem mają obczajone ;-(. Poczekajcie! Jak Wy tak, to ja Wam dopiero foty pstryknę rzucam. Z drogi pamiętam przystanek w Macu. Tak zwany „szybki sik” zamienił się w dłuuuugą kolejkę po małe co nieco. Ale co tu się dziwić jeśli na 3 autokarowe wygłodniałe drużyny udostępniona jest jedna, jedyna kasa? Na miejscu jesteśmy akurat. Szybkie powitanie i jedziemy na stancje. My otrzymujemy pokoiki nad gospodarzami. Kładziemy walizki i ruszamy na obiadek. Uwaga! Zapodaje szefowa kuchni jest samoobsługa! Szybko okazuje się, że zmartwieni o swe pociechy rodzice pozaopatrywali je w tony żywności. "...Ja nie jestem głodna" to podstawowe danie królowało aż do wyjazdu. Ale co tu się dziwić, jeśli jedna Zuzia miała w plecaku kilka toreb chipsów, żelków, orzeszków, batonów o trzech bułach nie wspominając? Teraz program artystyczny. Na tapecie ekologia. Dymy, spaliny, smrody, a wszystko wplątane w historię sierotki. Teraz idziemy do Orawskiego Parku Etnograficznego. Czym różni się czarna izba od białej? Dlaczego czarną izbę nazywa się czarną? Dlaczego obrazy świętych są pochylone? Jak tłoczono olej z lnu? Dlaczego drzwi do sołtysa są takie niskie? Dlaczego nie witamy się w progu? Jaką rolę pełnił kowal we wsi? Na takie i inne pytania odpowiadała nam nasza przewodnik. I jak to zwykle bywa każdy może się zawsze czegoś nowego od naszych przodków nauczyć. A to, że kowal dentysta był - (zobacz pracę kowala - KLIKNIJ), a to że za obrazami chowano kosztowności, a to, że symbol drzewa oznaczającego nowe życie, a to, że dach był kryty gontem, jak wyglądało wyrabianie oleju (zobacz wyrób oleju z lnu - KLIKNIJ) a to, że ubrania należało zmiękczyć, musieli to robić szczególnie faceci ;-D. Od czasu do czasu dało się słyszeć różne zdziwione komentarze: „Ojej! to ze zwierzątkami ludzie w jednej izbie spali??? A fe...!!!!”, „Coooo...??? Sikać na spodnie??? I oni w tym chodzili???”. To ja się zapytam czy lepiej sobie co nieco poobcierać, czy też „zmiękczyć” tym no... mocznikiem ;-D? Po takiej dawce wiedzy rozrywka. Macie 15min? Co???? Ja się nie wyrobię. Ale okazało się, że dziewczyny były na czas tylko panowie, to na nich czekaliśmy! Pewnikiem ścierali potrójną maseczkę he, he, hiiii... Dyskoteka, jak to dyskoteka. Są rymy i dymy. Takie dymy, że fotek dobrej jakości to ja tam nie zrobiłem. „Aparacik mi się pocił”. No, ale może i tym razem coś fajnego znajdziecie. Imprezka całkiem miło kręciła się do 21:00. Tylko do tej bo Pani jola, nasz kierowca musiała wg przepisów kończyć dzień pracy. Za to pod pensjonatem... Oj działo się, działo. Dysko-Polo królowało. W międzyczasie, tak mimochodem, do pokoju moich podopiecznych wkradły się strachy. Krzyki, wrzaski, łzy, a wszystko to przez... straszliwy, przerażający, odstręczający... żyrandol. Łajdak! Śmiał się ruszać i bujać. Taki przeraźliwy, że dziewczyny poszły spać na górkę. Siedem na 2 łóżeczkach. Tego to ja od dawna nie widziałem! Stałem pod tym dziwadłem, słuchałem, patrzyłem, panie przyszły, stały, patrzyły i... nic! A tak chciałem strachy zobaczyć ;-(. Ranek był ciężki, bo nocka krótka, ale wstajemy i po śniadanku ruszamy na ścieżkę edukacyjną przez Krowiarki. Roślinność, podłoże geologiczne, czyli flora i fauna Babiogórskiego Parku połączona z nauką na żywo. Ja to kocham. I chociaż słyszałem od niektórych głosy, że w życiu do niczego im się to nie przyda – powiem nieprawda! Idziesz spoglądasz, zwiedzasz, rozpoznajesz, rozumiesz. To właśnie przyroda jest nas ludzi w stanie niejednego nauczyć i niejednym zadziwić. Ścieżka kończy się filmem oraz zwiedzeniem ogrodu. Wszystkiego można dotknąć, spróbować, posłuchać... włączamy więc nasze zmysły najczęściej nie używane w codziennej gonitwie. Wykonujemy prace plastyczne z wykorzystaniem naturalnych roślinnych barwników, świeżo zerwanych z ogrodowych rabatek. Czas szybko płynie, musimy się żegnać. Ruszamy w powrotną drogę, do Wolborza. Pozostają wspomnienia, nowe znajomości i... numery telefonów zapisane w smartfonach. Do zobaczenia Zubrzycy!


 

 

 

KONIEC - Zapraszam do fotek