Napój nieśmiertelności
To od niego bolą kości
Wielka Whrite go zwędziła
Czym swe życie ocaliła

Tak brzmi nasza rajdowa rymowanka do słowa WHRITE. Ale, ale nie uprzedzajmy. W piątkowe popołudnie ruszyliśmy w nową wyprawę – rajd w Wodzinie Prywatnym. Po pokazach i prezentacjach bóstw hinduskich wkroczyliśmy tanecznie w wielką przygodę. Ale znowu wyprzedzam. Taniec potrzebny był nam na jednym z punktów. Wszystko działo się szybko. Tatuaże, konkursy wiedzowe, plastyczne, kolacja i… wyruszamy. Pierwszy punkt łowienie butelek z zadaniami, rozwiązywanie krzyżówki. Za dobrą współpracę dostajemy miecz do pokonania złego. Potem warcaby. Marysia „rozkminia” Fakira za co w nagrodę otrzymujemy poradę, piosenkę i symbol ochronny. Niepostrzeżenie robi się ciemno mijamy rozliczne dobre i złe bóstwa. Tu taniec, tam śpiew, tam znów milczenie i zagadki. Nogi bolą „jak diabli” xD. Wiec biorę Ulę na barana. Dzień kończy ognisko i kiełbaski. Ranek jest trudny a tu joga. I dobrze. Rozciąganie pierwsza klasa. Ruszają mecze piłki nożnej Losujemy Tuszyn. Wielkie „byki”. Dwoimy się i troimy. Dziewczyny „koszą trawę” równo Biegają, plączą się pod nogami, przewracają. Grają pierwsza klasa i… nagle... kontratak. Strzał. Tracimy gola. Jasiu co jest??? No bo nikt mi nie powiedział, że już mam bronić to się nie ruszałem xD. Nagrody i… to już koniec. Pierwsze miejsce w plastycznym wieńczy nasz dwudniowy wypad. Wracam tam za rok!!!!